piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział 8 cz. 1 "Zawiezie mnie ktoś na Komisariat?"

**Oczami Harry'ego*
Zadzwoniła, powiedziała, rozłączyła się i nie dała odpowiedzieć. Znam ją tylko kilka godzin a już ją lubię. Zayn wcześniej wspomniał, że Stacy ma dla nas niespodziankę. Nagle zadzwonił dzwonek. Krzyknąłem proszę. Nagle w drzwiach stanęła Stacy z dziewczyną. Piękną dziewczyną. Brązowe włosy. Ciemne oczy, niczym węgielki. Cud, miód i malinki.
- Hej chłopaki. Poznajcie Elodie- wskazała na dziewczynę. - To jest ta niespodzianka. Poznałam ją dzisiaj w parku.- mówiła patrząc na mnie. Czemu na mnie. Coś mi tu nie grało, ponieważ Zayn tez patrzył na mnie. Czyżby spisek?- Harry ona jest twoja.- co?! Mało brakowało, a bym się zadławił się własną śliną.
 -CO?!- krzyknąłem, a razem ze mną Elodie.*

- No to. Elodie to directioner. Poznałam ją w parku gdy sobie biegałam.- powiedziała Stacy
- Rozumiem, że dzisiaj spędzamy wspólnie czas.- stwierdziłem obejmując brunetkę o czekoladowych oczach.
-  Na to wygląda- rzekła gromiąc wzrokiem Stacy.- Proponuję lepsze poznanie się. Co wy na to?- spytała niepewnie. Nieśmiała, urocza brązowooka dziewczyna. Ma coś w sobie. Coś niesamowitego. Nigdy nie poznałem takiej dziewczyny. Wymieniliśmy się wszyscy numerami. Szkoda, że wszyscy chciałem być pierwszy i ostatni, ale cóż.  Lepsze to niż urwany kontakt. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się z tego co się nam przytrafiło. Jak się okazało Eli (Elodie) mieszka na drugim końcu Londynu. Nagle naszą zaciętą rozmowę przerwał dzwonek telefonu Stacy. Dziewczyna wygrzebała komórkę ze spodenek, po czym odebrała.
- Słucham?- powiedziała, a po chwili wstała z kanapy.- Tak. zgadza się to ja. Będę. Tak... tak. Dziękuję. Do widzenia-  Powiedziała upuszczając telefon, który się roztrzaskał na malutkie części. Wszyscy poderwaliśmy się z miejsc i podeszliśmy do dziewczyny. Stacy miała łzy w oczach. Boże co się stało? Dlaczego upuściła telefon? Damian podszedł do niej na tyle blisko, aby ją móc przytulic.

*Oczami Stacy*
Boże... Dlaczego zawsze ja muszę mieć najgorzej, najciężej?  Czy ja nie mogę obyć się bez nieprzyjemnych niespodzianek? To oczywiste, że nie. Moje życie byłoby za nudne gdyby było zbyt szczęśliwie. Ale żeby tyle nieszczęść w ciągu 17 lat? Chyba coś nie tak.
-K...która go..godzina?-wyłkałam
-18;30- odpowiedział szybko Liam
-Zawiezie mnie ktoś na Komisariat?- spytałam
- Jedziemy wszyscy. W drodze nam wszystko powiesz.- zarządził Louis.
- Ja pójdę do domu. Jakby się coś stało to wołajcie. Nie chcę się wtrącać i narzucać. Do jutra!- krzyknęła Elodie
-Ale jak przecież w samochodzie mamy tylko 5 miejsc.- powiedział Harry.
- Mamy trzy auta, Harry.- oni coś ustalali, a ja poszłam się przygotować. Ubrać buty, bo właściwie to po moim telefonie nic nie zostało.- To tak:  , Lou, Josh i Niall jadą z Hazzą, a reszta ze mną. Wsiadać- rozkazał Liam. Jak powiedział tak zrobiliśmy. usiadłam  z tyłu, miedzy Zaynem a Damianem. Liam prowadził. W drodze na komisariat wszystko im powiedziałam. Co prawda z trudem, ale udało mi się.  Na miejscu byliśmy dosłownie po kilku minutach. Weszłam do pomieszczenia gdzie mieli mnie przesłuchać.
-Stacy Jonson, zgadza się?- spytał mundurowy tak około 28 lat.
-Tak to ja.
- Jak sama pani wie, pani opiekuni prawni zginęli w wypadku samochodowym w Norwich.- gdy to powiedział po moich policzkach poleciała jeszcze większa ilość słonych łez.- Ciała mają być przewiezione do trzech dni.
-Aaa. Co ze mną, bo ja jestem nie letnia? Czy wrócę do ośrodka?- spytałam z nadzieją, że nie będę musiała tam wracać.
- Musi pani zamieszkać w domu dziecka do ukończenia osiemnastego roku życia chyba, że...- proszę o miłą wiadomość, proszę.- chyba, że zostanie pani adoptowana w ciągu najbliższego tygodnia.- pan mundurowy chyba przewiduje co chcę zapytać i automatycznie odpowiada.- Musi pani się przeprowadzić do piątku przyszłego tygodnia. Aaa i wszystko dostała pani w spadku. To tyle, w razie jakichkolwiek komplikacji powiadomimy panią.
- Dziękuję za wiadomość. Do widzenia- wstałam i podeszłam do drzwi.  Podeszłam do Damiana, ponieważ on był mi najbliżej znany.


~*~
Usiadłam w salonie na kanapie. Podniosłam nogi pod brodę po czym złapałam się za nie rękoma.  Opowiedziałam wszystko chłopakom. Ze wszystkimi szczególikami.
-A wspomniałaś coś o przeprowadzce do... do tego miejsca tak?- spytał Louis. Pokiwałam głową na tak.- A gdybym ja ciebie zaadoptował?- spytał poważnie. Niall wypluł swoja kanapkę,  Damian wypluł sok, a reszta popatrzyła się najpierw na Louisa jak na debila, a później na mnie.
-Loueh. Ty nie możesz mnie adoptować. Mimo, że jesteś pełnoletni, byś musiał mnie utrzymywać. Masz zespół. Ja nie mogę...- coraz więcej słonych łez spływało po policzkach. Moje życie legło w gruzach po jednej rozmowie. I niech ktoś mi powie, że życie jest sprawiedliwe.
- Ale ja chcę... my chcemy. Mimo, że znamy cię kilka godzin przywiązaliśmy się do ciebie. Bardzo się przywiązaliśmy. Z resztą nie masz nic do gadania. Chciałaś nas spotkać i poznać, to teraz resztę życia z nami spędzisz.- powiedział Zayn ukazując szereg białych ząbków.
- Na prawdę chcecie być skazanym na mnie do końca życia?-spytałam.-A wiecie, że ja wtedy będę musiała sprzedać tamten dom i z wami zamieszkać?
-Wiemy. To jutro idziemy załatwić wszystkie sprawy, córko- na słowa Louisa zareagowałam uśmiecham.Zawołałam wszystkich i przytuliłam ich jak najmocniej umiałam. Bałam się, że jeszcze ich stracę. Mam najlepszych przyjaciół pod słońcem.Oddaliłam się od chłopaków udając się do pokoju Zayna. Jego pokój był duży, ale nie ogromny. Miał białe ściany. Na wprost drzwi znajdowało się wielkie okno z wielkim parapetem, które miało długie, czerwone żaluzje.  Podchodząc do okna jeździłam opuszkami palców po ciemno brązowej komodzie i szafie. Z lewej strony od okna znajdowało się ogromne łoże, jak dla kilku osób. Miało białą pościel z czerwonymi poduszkami. Po obu stronach wyra miejsce znajdowały dwie malutkie szafki nocne wykonanie z ciemnego drewna jak komoda.  Cała ściana gdzie były drzwi była pokryta lustrem. Bez wątpienia to pokój Zayna. Pokój zdobiły czerwone elementy, co dodawało uroku sypialni. Jak na pokój niegrzecznego chłopca  było tu zdecydowanie zbyt czystko. Co ja gadam ten pokój zdecydowanie nie pasował do typowego bad boya. On raczej był taki elegancki.Usiadłam na czerwonym materacu na parapecie. Podkuliłam nogi i złapałam je rękoma, oparłam głowę o szybę i wpatrywałam się w dal. Najpierw rodzice mnie zostawili, porzucając mnie na pastwę domu dziecka, gdzie spędziłam nieszczęsne 3 lata. Zaadoptowali mnie świętej pamięci Tom i Patty. Mimo, iż to nie byli moi rodzice bardzo ich kochałam, kocham dalej i bardzo się przywiązałam do nich. Nic, ani nikt nie zepsuje więzi, która nas łączyła. Pozostał mi Damian. To on zawsze mnie wspierał gdy czułam się przybita, to z nim przeżyłam największe odpały, to przez niego każdego dnia lądowałam u dyrektora, to on pokazał mi co znaczy wolność, to on pokazał jak cieszyć się drobnostkami, to jego kocham jak brata nad życie, to z nim przeżyłam najcudowniejsze chwile życia. Ale zaraz! Ja jeszcze nie umieram, mam całe życie przed sobą. Tak musi być ktoś się rodzi, a ktoś umiera. Muszę się z tym pogodzić. Przekręciłam głowę w stronę lustra. Moje oczy były całe podpuchnięte, czarne łzy od tuszu sączyły się po twarzy, mina mówiła: Chcę umrzeć.  Wstałam, otworzyłam drzwi, chciałam pójść do mojego domu. Mieszkałam tam tylko dwa dni, a teraz? Mam mieszkać z 5 chłopaków, którzy są znani na całym świecie. Chcą przygarnąć sierotę na całe życie? Ja nie wiem czy to jest dobry pomysł. Przeze mnie mogą mieć same problemy.Stojąc przy drzwiach powiedziałam ciche zaraz wracam i wyszłam. Szukałam w swoim pokoju jednego kartonu, takiego różowego. Po chwili szukania znalazłam go. Otworzyłam i wyciągnęłam z niego moje rzeczy, szkicownik, ołówki, gumkę, czyli wszystko co było mi w tym momencie potrzebne.
Ponownie usiadłam na parapecie. Położywszy szkicownik na kolanach zaczęłam tworzyć. Co chwilę ktoś wpadał do pokoju pytając jak u mnie, bądź czy nie potrzebuję towarzystwa.  Po 6 razie podeszłam do tabliczki wiszącej na drzwiach zmieniłam na napis Nie pukaj, nie wchodź, daj mi spokój. Będę potrzebowała czegoś to zejdę. Po około 2-3 godzinach skończyłam obraz. Zostawiłam otwarty blok i zeszłam na dół, lecz najpierw przepłukałam twarz, starając się aby nie było widać, że płakałam. W sumie miałam powód by płakać. Straciłam dwie najważniejsze osoby w moim życiu. Ale tak musiało być....

CDN...


************* Tylko nie bijcie. Ja starałam się dodać w poniedziałek, ale wena odeszła. Ale jest z powrotem. DRAMA MUSI BYĆ. Liiiiczęęę na waaaaaaaaaaassssssss. Postaram się jak najszybciej napisać i dodać cz.2. Na pocieszenie chłopcy w łazience! xD Awwwww Zayn w bokserkach.

Enjoy Alan i Jednorożec Stefan ;D




3 komentarze:

  1. Suuuupppppeeeerrr..!
    Czekam na kolejną część i mam nadzieje, że szybko ją zobaczę...;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Zabiję cię dziewczyno!!!!!
    To jest świetne...Czemu zawsze przerywasz w takich momentach ;c
    Szybko dodawaj kolejną, nie mogę się doczekać jej ;-;
    Słyszałaś "SZYBKO" kochana xD
    Ana ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej ;) Jestem autorką tego imagina http://imagin1d.blogspot.com/2013/04/four-hundred-sixteen.html ...Wszystkie szczegóły napisałam w wiadomości na TT :) Nie będę tego tu już powtarzać ;)

    OdpowiedzUsuń